idzie Leśmian,
zamojski rejent -
kamienie jak głupie psiska łaszą mu się do nóg...
Co robić z tym garbem dobroci na plecach?
Migdałami zakwitła rejentowa laska,
orzechami,
rodzynkami.
- Rejencie, odziej nas! -
wołają nagie drzewa.
- Rejencie, nakarm,
zaśpiewaj...
Rejencie! -
krzyczą żuki z traw,
woła zamojski ratusz:
- Gwiazda mi wpadła do oka,
ratuj!...
A nad rynkiem na obłocznej ławie
siedzi Bóg,
zamojski sędzia,
i ziewa.
Nogi trzyma na ratuszu
i kpi sobie z rejenta - swego śpiewającego narzędzia...
Maria Niklewicz - Leśmianowi (Szept miasta, 1989):
Przez ulice uśpione
całowane księżycem
drobna postać podąża
w milczeniu
- w którą stronę odwróci
rozjaśnione oblicze -
zapytują latarnie
podcienia.
Jakież stwory, niestwory
wróżki i dziwożony
chce podpatrzeć wśród sennych
uliczek
ubrać kształty w kolory
świat myślami natchniony
a tak piękny, że wprost
nie do wiary.
Jakież łąki, niełąki
jakież gaje niegaje
nosi w myślach i nowych
wciąż szuka
po dziś dzień tak się błąka
swoim dawnym zwyczajem
po Zamościa prastarych
zaułkach.
W zieleń traw się wzielenia
w śpiewy ptaków wśpiewuje
w kwiaty parku się wkwieca
kwieciście
bez wytchnienia wędruje
w gwiazd lecących ulewie
a całują go kwiaty i liście.
Zbigniew Dmitroca - Bolesławowi Leśmianowi (Zamojszczyzna w poezji... 2004)
Kto dziś pamięta tego z bożej niełaski
urzędnika Bruk po którym stąpał
kilkakroć wymieniono Petenci
których przyjmował jak i on pomarli
Postarzały się i pogarbiły drzewa w parku
na wałach po których zapewne
przechadzał się w niedzielne popołudnia
Nowy tynk - który raz - opada z kamieniczek
przy ulicach i rynkach których nazwy
poznały imiona czcigodnych kreatur
i tymczasowo świętych nikczemników
Tylko mowa tutaj niewiele się zmieniła
ta mowa z której począł się Bolesław Leśmian