Ulica wylotowa, jedna z głównych arterii Zamościa, przedłużenie ul. Partyzantów, która przed wojną również nosiła miano Lwowskiej. Wytyczona ok. 1822, nazwa ok. 1920. Pocz. nazywana Traktem Lwowskim (nowym), bądź szosą lwowską, w 1942-44 Lembergstrasse, w 1947 wydzielono ul. Partyzantów - stykają się na skrzyżowaniu z ul. Spadek. W 1937 całą ulicę od starego miasta do granic miasta zamieszkiwało 2245 mieszkańców, ich 1/3 stanowili Żydzi. Wśród wyborców z tej ulicy najwięcej reprezentował handel (ok. 350), rzemiosło (300) i odpowiednik dzisiejszej sfery budżetowej (140).
Wyróżniające się domy:
Nr 2 (d. 100) - dom mieszkalno(od płd.)-handl.-usługowy, wł. Koenigów, narożny (ul. Spadek), mur., parter., z wysokim dachem z lukarną, z przełomu XIX i XX w., mieścił m.in. zakład wulkanizacyjny, sklepiki. Od frontu w ruinie.
Nr 10 (d. 108) - do ok. 1980 stał murowany, parterowy dom z wyniosłym dachem, wł. Jabłońskich. Mieścił m.in. od 1952 inspektorat powiat. Centrali Nasiennej (2 pokoje) Inspektorat Powiat. 2 pokoje), a kilka lat później filia Biblioteki Miejskiej.
Nr 14 (d. 112) -  mur. piętr., wąskofrontowy (2-osiowy z balkonem), z pilastrami i gzymsami, ok. 1914 wybud. przez  Szweda Józefa z ojcem Eliaszem, w 1930 dobud. dom drewn. (proj. E. Kranz), w 1940 przebudowany. W 1928 był wydzierżawiony na pocztę, później sklep tekstylny.
Nr 22 – drewn., parter., Rożków, ściana frontowa mur., wąskofrontowa 4-osiowa, z z dachem 2-spad., pilastrami, szalowanie, zaciętymi szczytami.
Nr 25 – drewn., parter., fund. i wł. E. Żambo, fasada 5-osiowa. dach naczółk., oszklony ganek (fryz koronk., sterczyna, szalowanie).
Nr 28 – drewn., parter., 20.XX w. Demczuków, dach naczółk., ganek oszkl. szalowany, w szczycie rombowy otwór. Rozebrany.
Nr 37 - mur., piętr., Dziubów, później Koziorowskiego, dach ukryty pulpitowy, w fasadzie werenda i taras, ujęta szerokimi pilastrami, przed domem 2 świerki. Rozebrany.


 * Maria Niklewicz - Lwowska nocą
     Prawie cisza, tym ostrzej
     jej wnętrzności rozdziera
     jakiś łoskot spóźniony,
     by powoli zamierać.
          Stukot kroków pośpiesznych
          gwałci nocną zadumę,
          cień za cieniem ślad wlecze,
          aż urosła w kolumnę.
     Mnóstwem krągłych księżyców
     wysrebrzana ulica,
     nawet znaleźć nie sposób
     prawdziwego księżyca.
          W perspektywie ulicy
          drga srebrzystość poświaty,
          rozmieniając w jej blasku
          srebrny sen Kolegiaty.