Ur. w Zamościu, absolwent tutejszego PLSP (1974). W 1979 ukończył krakowską ASP (dyplom u J. Szancenbacha). Miał wystawy w Krakowie w 1977 i 1981, jego prace oglądano w Bratysławie i Atenach. Od 1981 mieszka w Nowym Jorku i tam od 1983 wystawia. Ukończył szkołę artystyczną, poznając tajniki tworzenia ilustracji. W 2000 miał również wystawy indywidualne w Krakowie i Chicago. Jak później wspominał - Wtedy nie sądziłem, że kiedykolwiek będę zajmował się sztuką użytkową. Dla mnie malarstwo było wszystkim. Ilustracją zająłem się przez przypadek. Jest jednym z cenionych amerykańskich ilustratorów, mimo pochodzenia w całości ukształtowanym w warunkach amerykańskich. Jego ilustracje ukazują się w "Time", "Newsweek", "The New York Times", "Business Week", "Industry Week", "U.S. News &World Report", "Discover Magazine", "The Atlantic Monthly", "CBS Records", współpracuje też ze znanymi wydawnictwami książkowymi, ilustrował dziesiątki znanych książek.
Z Olbińskim, Niklewiczem, Kapustą, Dudzińskim stworzyli kolonię artystyczną, która wniosła mocne znaczenie konceptu i symbolu do amerykańskiej sztuki użytkowej.  Jest m.in. laureatem srebrnego medalu "Society of Illustrators" w NY (1986). Kilkakrotnie jego prace znalazły się wśród 100 najlepszych ilustracji roku wg tej agencji (za pierwszym razem za Love of Music). Od 1997 wykłada w prestiżowej Cooper Union for the Advancement of Science and Art (w 2008 na 3 różnych uczelniach). Nadal maluje. Jego prace znajdują się w amerykańskich kolekcjach muzealnych i prywatnych. W 2008 miał wystawę na Manhattanie, a w 2009 w Zamościu. Z recenzji - artystyczny świat Zacharowa zaklęty jest w metaforze i symbolu, a ujęty został w surrealistycznej, niezwykle sugestywnej formie. Zamość odwiedził ostatnio w 1996, 2008  i 2009.


 * Wracając do Zamościa wspomina nocne dysputy z kolegami przy sztalugach, zakrapiane winem, wspaniałe, "kolorowe" dziewczyny z "plastyka", swoje pierwsze prawdziwe farby olejne, których niemal bał się używać, i życzliwych nauczycieli (...), którzy przymykali oczy na ewidentną niechęć do rosyjskiego, doceniali zaś zamiłowanie do rysunku. Nosił wtedy długie włosy, dziwaczny strój i był buntownikiem z krwi i kości. ("Tygodnik Zamojski" z 1995)
 * Rozczytywaliśmy się biografiach impresjonistów. Tak jak oni byliśmy wielkimi artystami. Tworzyliśmy po nocach, w starej chałupie na Nowym Mieście. Zimą kradliśmy z domu węgiel, by tam napalić. Wino, muzyka na full i goła panienka. Jedyna za pieniądze zgodziła się pozować. Tacy byliśmy malarze. To cały świat do nas należał. Być artystą - ach, jak to mnie pociągało. (za "Tygodnikiem Zamojskim" z 2008)