Pojawia się w d. seminarium (ob. rektorat WSZiA)  w białych, świetlistych szatach (miał być zamurowany w XVIII w. żywcem w podziemiach, albo pochowany tam ...w uznaniu zasług), ponoć natrafiono tam kiedyś na jego szczątki. Gnębił urzędujących w tym gmachu od 1919 urzędników "skarbówki", nawet miał przyczynić się do śmierci jednego nich. Zakonnika też widział na pocz. l. 60-tych inspektor finansowy Bator z PWRN, który tam nocował (mieszkanie Horeckich) - pojawił się nagle, twarz miał osłonięta kapturem, podał mu szklankę z wodą (golił się) i rozwiał się. W 1998 widział go 15-letni Sebastian Dzioch. Duch krążył po  mieszkaniu na 2 piętrze, zerkając w okno w stronę katedry, gdy zniknął słychać było dudniące kroki. Widziany był też przez inne osoby, czasem obok seminarium przez zapóźnionych przechodniów. Podobno łagodny, nawet towarzyski. Czasem jednak zachowywał się głośno (głos łańcucha po posadzce), dziwne hałasy słyszeli wieczorami robotnicy remontujący seminarium dla WSZiA, a starszy mężczyzna nie tak dawno bał się przekroczyć nawet progu, jak twierdzi nawiedzonego budynku przekonany, że mieszka w nim  zjawa.


 * Wg przewodnickiej opowieści był to nieszczęśliwie zakochany Antek spod Krasnobrodu  - Anicet od dominikanów, oddany do seminarium i tu z tęsknoty zmarły i złożony w podziemiach (nie chciał się uczyć, jeść, patrzył tylko na południe, znacznie jednak dalej niż na Kolegiatę, w stronę gdzie pozostała zmarła w męczarniach jego Jewka?)