W naturalnym środowisku człowieka nie był dokuczliwy, nawet gdy doszło do brukowania staromiejskich ulic i odgłosów twardych kół wozów. Wzrost hałasu wiązał się z rozwojem przemysłu i techniki. Nawet w okresie największego rozwoju przemysłu w Zamościu, nie stanowił on zasadniczego źródła hałasu w mieście, praktycznie nie docierał on z dzielnicy przemysłowej do mieszkaniowych. Nie stanowiły też dyskomfortu np. odgłosy młynów, czy parowozów, przy uliczkach przedmiejskich "cyrkulatek". Przed zachodem niosły się z oddali w stronę Nowego Miasta odgłosy tuczarni drobiu. Każdy zakład funkcjonował w rytmie odmierzanym syrenami "fabrycznymi". Np. przy ul. Młyńskiej mieszkańcom regulowały czas syreny z WZMot., browaru i tuczarni.  Dokuczliwy był natomiast hałas silników lotniczych z koszar TSWL, nocami ryki staromiejskiego lwa (ZOO).
Najbardziej uciążliwa jest komunikacja mechaniczna, w latach 60-tych za przyczyną bardzo popularnych motocykli, głośnych ciągników, niewytłumionych ciężarówek, współcześnie ze względu na kilkudziesięciokrotny wzrost liczby pojazdów mechanicznych.


 * W każdym domu, szczególnie na peryferiach są psy. Całą noc solo i chóralnie szczekają do księżyca, abo że go nie ma. Co dnia pieją koguty. Następnie rozjeżdżają się autobusy z nieustannym rykiem syren. O 7-mej huczy elektrownia. Zaczyna działać w każdym oknie tak niesłusznie nazwane polskim radio. W szkole żydowskiej przy Żdanowskiej setki bachorów wrzeszczą nieustannie. Furmanki chłopskie... (felietonu w "Głosie Lubelskim" z sierpnia 1938)
 * W okolicach staromiejskiego ZOO - Za murem kościelnym słychać organy i śpiew, ryczy osioł, bo głodny z rana, za płotem, w szkole dzwonek na przerwę, w piekarniczym obok kolejka klnie bo dopiero ósmej przywieźli bułki, a za plecami, w kiosku "Ruchu" brakuje jak zwykle "Klubowych" ("Sztandar Ludu". k. lat 70-tych)
 * Dźwięki Starówki. Codziennie rano budziła mnie studnia z Rynku Solnego. To był metaliczny stukot wiader i odgłos, jak mówiliśmy odgłos katania, czyli pompowania. Obok było zoo, więc słyszeliśmy różne odgłosy zwierząt. Szczególny był lew, który głośno zaspokajał swoje żądze cielesne, a potem długo pomrukiwał z zadowolenia. Także mecze na stadionie robiły wrażenie. Ponad 3 tys. rozkrzyczanych kibiców słychać było daleko. Zawsze wiedzieliśmy na Zamenhofa czy Hetman strzelił na stadionie gola oraz ile było nie wykorzystanych okazji. (Marek Jawor, "Kronika Tygodnia", 2019)