Ur. w Łucku, z ojcem Stanisławem kpt. 9 p.p. zamieszkała w Zamościu, nie zdążyła uzyskać matury w gimnazjum. Podczas okupacji pracowała w gabinecie dentystycznym. Później, po śmierci ojca w 1941 Oświęcimiu, z ramienia podziemia pełniła funkcję dozorczyni w więzieniu, aby pomagać uwięzionym, zdobywać informacje dla ruchu oporu. W 1942 na krótko z matką i bratem trafiła do obozu przesiedlonych w Zamościu. W Wielką Sobotę 1943 wyprowadziła z oddziału żeńskiego skazaną na śmierć Adelę Bakuniakową, swoją nauczycielkę, wraz z nią uciekając do partyzantki. Nie chciała być sanitariuszką, ani Łączniczką, nazywano ją "Strzelec Krysia", chodziła na akcje i patrole. Przyjeżdżała do Zamościa (odwiedzała znajomych w hotelu "Victoria" i na Nowym Mieście).
W VI 1944 została aresztowana przez gestapo przechodząc przez szosę w okolicy Starego Zamościa, w więzieniu w celi nr 7. Katowana i torturowana, nie zdradziła oddziału. Przed wyzwoleniem znalazła się wśród wywożonych kolejno krytą ciężarówką na Rotundę. i tam 15 VII rozstrzelana. Po wyzwoleniu odnaleziona w masowym prowizorycznym grobie po lewej stronie 30-50 m przed Rotunda, skrępowana kolczastym drutem. Wg innej informacji miała być 20 VII w więzieniu zagazowana została z 80 więźniami.
* W Wielką Sobotę po apelu wieczornym po godzinie 18 wywołała mnie na korytarz i powiedziała - idziemy. Nie wracają do celi, poszłyśmy do bramy. Strażnik pytał - gdzie idziemy? Wtedy Halina zaniemówiła - ja - opanowałam się, zaczęłam żartować, poprosiłam o kawałek wielkanocnej babki, która leżała na okienku. Strażnik (Polak) poczęstował nas - ja wtedy zaczęłam wyjaśniać, że mamy przynieść resztę bielizny więźniów, którą wynoszono po praniu na strych na mieszkaniem inspektora (na zewnątrz więzienia). Uwierzył nam i wypuścił - a przed bramą natknęliśmy się na strażniczkę - Zosię Bosakówną, która o nic nas nie zapytała i poszła do więzienia. Ze strachu skręciłyśmy do budynku inspektora i pod strychem przesiedziałyśmy kilkanaście minut. Było cicho dookoła - zeszłyśmy więc na dół i spokojnie, ale z bijącymi sercami weszłyśmy na na bliską uliczkę obok więzienia i poszłyśmy w kierunku północnym śród domków na przedmieściu. Przy jednym z nich siedział strażnik więzienny - Jędruszczak - zasalutował Halinie i szybko wszedł do domu. W ustalonym domu drzwi były zamknięte. Zdecydowałyśmy, że za tartakiem Zipsera przejdziemy ul. Lubelską i po drugiej stronie dojdziemy do Szwedzkiej, gdzie mieszkali moi kuzyni. (...)
Cela dopiero o 10 w nocy zawiadomiła, że brakuje więźniarki, a ktoś usłużnie dodał, że w pobliżu czekał jakiś samochód i zabrał nas. Zosia Bosak (strażniczka) również nie zgłosiła, że widziała nas na ulicy. (relacja Adeli Bakuniak-Ostowicz)
* Wyczytana nie załamała się jednak, a mnie zostawiła resztkę paczki żywnościowej i powiedziała - jedz Marysiu, dopóki żyjesz. Choć tego nie wolno było robić, zapaliła papierosa i weszła do ciężarówki. (Maria Gajewska)