Zamość nie posiada legend o duchach osadzonych głęboko w tradycjach jak niektóre miasta. Na poczekaniu przewodnicy opowiadają o podobno zdegustowanym naruszonym ładem renesansowym kamienicy duchu Moranda, który dał spokój jej właścicielowi, dopiero gdy ten umieścił w fasadzie antyczne popiersia, czy może został przepędzony przez nie. W nieco odmiennej wersji przedstawia legendę Z. Stankiewicz. Współcześnie wypromowany został duch Katarzyny, oskarżonej o czary i otrucie (rozpoznawana po silnej woni ziół, ich pęku w rękach oraz pelerynie).
Jest natomiast wiele opowieści o duchach i miejscach gdzie straszy. W zajętym przez wojsko kościele franciszkanów wartownicy nie raz z przestrachu opuszczali posterunek i to dlatego jak powiadali, że często w nocy przez szpary drzwi widzieli jak w rzęsisto oświeconym kościele jacyś księża zwyczajnie odprawiali nabożeństwa (pocz. XIX w.), a jednej z kobiet, wcześniej, anioł miał wskazać ukryty skarb. Pułkownika Piotra Krasnowa w 1913 ostrzegano przed Białą Damą, która miała pojawiać się w przydzielonym mu mieszkaniu w pałacu Zamoyskich.
I.L. Perec przekazuje we Wspomnieniach legendę o studni z Rynku Solnego, przy której w nocy Spotykały się zbłąkane dusze zamienione w koty. Pisze też o "Niemce" (zamężna, która nie chciała nosić peruki, na sumieniu też inne przewinienia), której dusza po śmierci dusza weszła w kudłatego czarnego psa - pojawiał się nocą na dachu jej domu.
Na granicy miasta z Sitańcem przez wiele lat pojawiał się nocą inny czarny pies o płonących oczach dzwoniący łańcuchem - duch więźnia, który po ucieczce z więzienia w tym miejscu utopił się w bagnie (pocz. XX w.).
Natomiast w sadzie Jabłońskich pojawiał się "zły" w postaci zająca i wtedy można było opuścić ogród nie inaczej niż tyłem. Na Majdanie w domu stojącym w miejscu kozackiego szpitala po nocach straszył Kozak.
Z cmentarzem "ruskim" związane są opowieści o damie w bieli (Biała dama z ruskiego cmentarza). Inna mówi o tajemniczym starcu w szynelu (pojawił się koło północy w sylwestra 1981 i pytał o drogę do cegielni Jabłońskiego [nie istnieje od kilkudziesięciu lat], miał złachany mundur wojskowy i sznur zamiast pasa). Wg Leksykonu duchów mógłby być domniemanym rosyjskim żołdakiem, który padł trupem próbując wnętrzności z kociołka z kolegiackiej krypty. Starszej osobie mieszkającej w sąsiedztwie cmentarza zdarzyło się widzieć nad niektórymi grobami unoszące postacie z mgły w pozycji, jakby leżących w trumnie, jej męża gdy z kumplami chcieli na cmentarzu "obciągnąć" butelkę przepłoszył jakiś silny wybuch z ziemi...
Na cmentarzu parafialnym miała się pojawiać biała zjawa spod pomnika kapitana Ignacego Szaniawskiego (zamieniała się w smugę i w drodze do kaplicy Czernickich rozwiewała się), straszyło przy pomniku Kłossowskich, dziwne rzeczy działy się nocą przy tzw. "budzie" kamieniarskiej.
Z cmentarzem tatarskim związana jest opowieść o świecącym pomniku. Nocą na prowadzącej pośród mokradeł drodze między Łabuńką i Zamczyskiem, pojawiały się płoszące konie światełka - dusze potopionych tam niegdyś ludzi. W l. 80. mówiło się o klątwie związanej z terenami Słonecznego Stoku (seria wypadnięć z wieżowca).
Straszyło również w pałacu, a świadkami dziwnych hałasów byli wspólnie prezes Sądu Jaśkiewicz i rejent Leśmian. W d. seminarium pojawia się zakonnik w białych szatach. W Starej Bramie Lubelskiej u Dudzińskich od 1991 straszył "Kasper". Straszyło w Akademii, przekonał się o tym Kazimierz M. w l. 50-tych mieszkający z rodziną na parterze tego wielkiego gmachu (o północy sam odzywał się dzwonek, odgłosy walenia w drzwi, przesuwane naczynia). Pieszko opowiadał, jak nocą po korytarzach Akademii jeździł na koniu sam Zamoyski (J. Bojarczukowa). W 2011 w piwnicach rynkowej restauracji "Verona" o północy widziano na schodach staromodnie ubrane dziecko, które rozpłynęło się we mgle, czasem słychać ciężkie kroki, niepokój wzbudzał magazyn...
W poł. l. 90-tych przed zaduszkami (nie tylko) przeraźliwe odgłosy (sapanie, chrapanie, stękanie, pohukiwanie) słychać podobno spod wiaduktu na Majdanie, nawet był reportaż o tym w programie III PR. Przy jednej z wylotowych ulic stał do niedawna nawiedzony przez duchy dom - specjaliści podkreślali w nim wielką koncentrację zjawisk nadprzyrodzonych. Również Planty były miejscem kilku dziwnych sytuacji, zwłaszcza w okolicach dawnej strzelnicy, na pocz. lat 20-tych doraźnego miejsca straceń.
Złą sławę ma jedna z sal w starym szpitalu, a także kamienica w płd.-zach. części Starego Miasta. W 2001 głośno było o duchu z pokoju nr 106 w hotelu "Zamojski", radiesteta potwierdził występowanie negatywnych energii. Pokój ten fascynuje Japończyków, ale duch zamilkł, pokazał się jesienią 2013, jako smutna starsza kobieta w dziwnej przezroczystej poświacie...
W 2007 rozstrzygnięty został konkurs literacki "Duch Zamościa" (pomysłodawczynią była Teresa Madej), zwyciężyła Karolina Zdeb (Legenda o nieszczęsnej Katarzynie), kolejne miejsca Justyna Niedźwiedzka-Dłuś (Piękna zamościanka), Maria Gmyz (Duch Moranda), Andrzej Pachla (Duch Hetmana). Ogłoszenie wyników z licznymi atrakcjami odbyło się 23 III w kazamacie bastionu VII (tytuły niektórych wyróżnionych utworów: Duch pirata, Strażnik Zamościa, Zabłąkany powstaniec, Piękna zjawa, Białe damy). Też Osobne hasło: Czarownice, Diabły.
* Legenda o kamienicy linkowskiej - Jan Zamoyski w trosce o wygląd Rynku, na łożu śmierci ostrzegł, jeżeli ktokolwiek pobuduje lub przebuduje kamienicę, zakłócając jego harmonię architektoniczną, szpecąc go, to będzie zakłócał spokój jej mieszkańców. Po przebudowie przez Linka, zjawiał się duch Zamoyskiego i dopiero umieszczone popiersia miały go skutecznie odstraszyć. (Z. Stankiewicz). Przeinterpretowaną wersję podał "TZ", jakoby to duch Moranda trzaskał drzwiami, huczał, wściekał się i Link uradził z architektami, że na niego poradzą mocniejsi "Włosi" Minerwa i Herkules... Współcześnie wymyślono w kręgach przewodnickich jeszcze straszącego feldmaszałka Arvida Wittenberga.
* Jak pisze Potocki, modlącej się zawsze wieczorem u franciszkanów w bocznej kaplicy przy chórze kobiecie miała ukazać się postać w bieli. Wyszła zabitymi na stałe drzwiami do chóru i pokazywała miejsce w posadzce kościoła. Poczciwa dewotka ze strachu zemdlała, a gdy przybyli zakonnicy i ją ocucili, opowiedziała wszystko i wskazała pół otwarte, puste już drzwi. Nikt tego zjawiska zrozumieć i wytłumaczyć nie umiał, chociaż ciągle utrzymywała się w klasztorze tradycja o ukrytych gdzieś w murach skarbach.
* Płk Piotr Krasnow - Zaproponowane nam mieszkanie szefa sztabu dywizji było znakomite. Mieściło się w byłym pałacu hrabiów Zamoyskich, w lewym jego narożniku, składało się z pięciu wysokich, pałacowych pokojów z oknami wychodzącymi na garnizonowy ogród. Do mieszkania wiodło oddzielne i bardzo piękne wejście. Jedynym niedostatkiem było to, że pojawiała się w nim zjawa, jakaś „biała dama”. Przy czym ani ja, ani zamieniający mnie w nim szef sztabu, płk Benzegr, ani nasze żony tej zjawy nigdy nie widzieli.
* Gdy dookoła zapadnie ciemna noc, a wokół zgasną wszystkie światła i miasto zasypia, to przy studni w Małym Rynku zbierają się koty – białe i czarne. Przybywają tam i siadają na uchwytach wielkiego koła na przemian: czarny kot, biały kot, po czym zaczynają miauczeć… I tak miaucząc, kołyszą się na wszystkie strony i poruszają przy tym koło które zaczyna się kręcić, a wiadra jedno po drugim wjeżdżają na górę i zjeżdżają w dół… Coraz szybciej… A stróż nocny, który obchodzi rynek dookoła (to stary, jak mówią – dziewięćdziesięcioletni – goj), słyszy ten koci jęk, skrzypienie koła, plusk zjeżdżających wiader o powierzchnię wody, która rozpryskuje się ze śmiechem, zgrzyt wiader, które wjeżdżają do góry, gdzie same się obracają, a wówczas woda – chlup, chlup – z powrotem wpada do studni… Drży więc i kreśli znak krzyża… A stare kobiety mawiają: te koty to nie koty, to dusze zbłąkane, które szukają wybawienia u wody; czarne to mężczyźni, którzy unikali mykwy, białe to kobiety, które nie wypełniały uczciwie trzeciej micwy… (I.L. Perec)
* XI 1909 na cmentarzu, ktoś nagle posłyszał stukanie spod ziemi, dochodzące z zarośli gdzie znajdowały się stare zaniedbane groby. Momentami bardzo głośne, wzbudziło popłoch, że "straszy", i modlitwy nie pomogły. Rozwiązanie przyszło dzień później. Kilku przechodzących żołnierzy zorientowało się, że to nieszczęśnik który szarym świtem wpadł do starej, zarośniętej, 5-metrowej studni.
* Przy wiadukcie majdańskim ludzie czuli dojmującą obecność czegoś obcego, niedobrego. Jedna z kobiet opowiadała o spacerze obok wiaduktu. Tam ją coś raptem podeszło od tyłu, jakby pchnęło, a potem szarpnęło torebkę, którą niosła na ramieniu. Gdy się obejrzała... nic, pusto. Tylko pole. Miała w torebce święcony obrazek, to może on był celem ataku. ("Kronika Tygodnia", 2021)
!!! Najnowsze zdarzenie zrelacjonował "Dziennikowi Wschodniemu" Paweł Turczyn z Zamościa nad ranem w niedzielę (godz. 2-ga 23 lipca 2006) wracający z pracy w pobliskim pubie - na Pl. Stefanidesa obok mnie przeszła jakaś 2,5 metrowa postać w habicie. Emanował od niej chłód. Zaszedł mnie od tyłu, minął i płynąc w powietrzu udał się pod kościół św. Katarzyny, gdzie rozwiał się w powietrzu.
* W hotelowym pokoju nr 106 dzieją się rzeczy zgoła nienaturalne, Słychać jakby ciężkie szafy się przesuwały, dzwoni głuchy telefon. Czasem dobiegają odgłosy kobiecego szlochania. Goście budzą się z bólem głowy, skarżą się na koszmarne sny. Coś w tym jest, bo zdarza się, że osoby, które nocują w 106 proszą o zmianę pokoju – mówią pracownicy. Mury są stare, kryją wiele tajemnic sprzed wieków. Kto wie jaka historia się tam kiedyś rozegrała? Może teraz po latach ożywa na nowo.
* Ryszard K. od 15 lat mieszkający w budzie z blach na cmentarzu parafialnym parafialnym - nie raz budziły mnie niecodzienne odgłosy, mlaskania, człapania, donośne stukania w ściany budy. Gdy wychodziłem na zewnątrz, nikogo nie było. ("Kronika Tygodnia" z 2004)