Mieszkał w Domu Centralnym na I piętrze, z wejściem od ul. Bazyliańskiej, w 4-pokojowym mieszkaniu (113 m2, przedpokój dł. 10 m, wys. 3,8 m) z balkonem (mieszkanie nr 13). Okna wychodziły na południe. W salonie stały białe meble ze złoceniami. Gabinet miał urządzony w ciemnych kolorach, z granatowo-niebieskim wschodnim kilimem na ścianie. Przy oknie stało małe biurko z szafkami po bokach. W mieszkaniu było pełno książek, płyt, ptaków, obrazów, była też duża palma.
Był domatorem i mieszkając w Zamościu najchętniej spędzał czas w domu, podejmując dobrany krąg gości (miał co dwa tygodnie wydawać przyjęcia). Kładł się wcześnie, lubił mieć ciepło i jasno. Dom prowadziła nieznana z nazwiska Feliksowa (Leśmian nazywał ją "królową kucharek"). W 1935 przeniósł się z rodziną do Warszawy (ul. Marszałkowska 17, duże mieszkanie na IV p.), czuł się tam szczęśliwy, będąc blisko przyjaciół literatów i artystów. Zamojskie meble zabrano wagonem kolejowym.
W mieszkaniu Leśmianów po wojnie mieszkała rodzina Ostrowickich, następnie Marta Ostrowicka, później w części z wdową po lekarzu Branickim (miał tam gabinet), od 1963 do 2014 z rodziną Izabela Kot (później samotna) - są drzwi [do mieszania i pierwsze do pokoju] zdobione stylizowanymi makówkami, klamki, parapety, zasuwy i balustrada balkonu a którą kiedyś opierał się Leśmian, stoję w miejscu, gdzie pracował poeta. Była też ciężka, żeliwna wanna. Kilka lat temu powstała inicjatywa urządzenia w nim muzeum Poety.
* Wg ustaleń S. Bartnika (FB) mieszkanie miało aż 172 m2, 6 pokoi (szósty, z oknem od podwórza, gosposi) i 2 balkony. Także wejście od ul. Kościuszki.
* Kiedy ojciec wracał z Warszawy, albo z zagranicy, zawsze czekałyśmy na niego z matką i siostrą. Czasem pociąg przychodził o trzeciej rano. Tej nocy nie kładłyśmy się spać, mimo protestów mamy. Zasypiałyśmy z głowami opartymi na stole, żeby się obudzić na odgłos nadjeżdżającej dorożki. Feliksowa biegła by otworzyć drzwi a my wszystkie pomagałyśmy ojcu wnieść na górę paczki i piękne torby. Wiedziałyśmy, że w każdej paczce, pudełku, torbie będą prezenty dla nas. Ileż było podniecenia i radości. Każdy prezent inaczej pachniał pięknym, nowym, nieznanym zapachem wielkiego miasta. Ale największą radością było, że ojciec był znowu z nami. Ojciec sam otwierał paczki i rozdawał prezenty; najpierw matce, a potem siostrze i mnie. Matka zawsze miała najpiękniejszy. A my z siostrą miałyśmy zawsze jednakowe, tylko w innych kolorach, żebyśmy były jednakowo szczęśliwe. (wspomnienie córki)