Pochodziła z Włodzimierza, gdzie pracowała w kancelarii adwokackiej, W 1944 zamieszkała z matką w Zamościu i podjęła pracę w sklepiku z drobiazgami przy ul. Daniłowskiego (szyld "Drobiazgi galanteryjne i inne"), jak powszechnie mówiono "u Malinowskiej", bardzo popularnym w Zamościu - ze względu na "odpustowy" asortyment i malowniczą postać sprzedawczyni, "Czarnej Damy". Czynny był do poł. l. 80-tych. Dobrze grała na gitarze rosyjskie romanse (za FB). Zm. pod Zamościem, w domu starców.
Była jedną z bardziej rozpoznawalnych osób powojennego Zamościa. 24 VI 2020 z inicjatywy dr Łukasza Kota umieszczono tabliczkę upamiętniającą jej sklepik. Wiersz jej poświęcił P. Szewc (Spinka do włosów).
* K. Konopa o sklepiku - Były to wrota do raju dla pań od pięciu do stu lat. Świecidełka, tombakowa biżuteria, lusterka z gwiazdami filmowymi, bibeloty i bibelociki! Kolorowy choć przecież tandetny świat. I jego najważniejszy element - właścicielka, z maestrią reklamująca towar. Konia z rzędem temu, kto powie ile kilogramów świecidełek wszelakiego autoramentu miała na sobie owa dama!
* B. Nowak (FB) - Pani Malinowska zawsze prezentowała się zjawiskowo. Rozpuszczone, czarne włosy, złote, wielkie, koliste kolczyki, obwieszona świecidełkami... trochę mnie w dziecięctwie przerażała. P. Bożena z publikacji B. Nowaka - Nosiła na głowie kok i pierścienie na palcach: złote z jakimiś kamieniami. Jeśli brakowało jakiegoś drobiazgu, wiadomo było, że trzeba było pójść do Malinosi. Tak się wówczas mówiło o niej. Przypominała barwnego ptaka w PRL-lowskiej szarzyźnie. Była miła, ale dzieciom nie pozwalał długo oglądać swoich błyskotek czy wstążek.
Czesława Kot - Był to sklep trochę egzotyczny, trochę jak z bajki. A w nim guziki, wstążki, wałki i siateczki do włosów, igły, nici, kokardy, korale, bransoletki, tasiemki, baloniki, pierścionki, ozdoby choinkowe, smoczki dla maluchów, apaszki, spinki, lusterka, zabawki, grzebyki, korki do korkowców, torebeczki, gadżety na imprezy karnawałowe, haczyki do łowienia ryb i inne. U Malinowskich można było kupić wszystko. Na pieczęci sklepowej widniał napis: "Sklep 1001 drobiazgów. Paweł Malinowski, ul. Daniłowskiego 1" (spisane z pamiątkowej tabliczki)
Jadwiga Kopyś - Sklep miał swój niepowtarzalny klimat, a jego dopełnieniem była postać cioci. Ubierała się bardzo oryginalnie. Nosiła olbrzymie pierścienie na każdym palcu. Włosy malowała na czarno, zaplatała je i spinała w kok. Charakterystyczne były gęste, czarne brwi, które dominowały na jej twarzy. Dlatego nazywana była "Czarną Damą" a sklep "U Malinowskiej". Zawsze prezentowała na sobie nowe, modne spinki, bransoletki, broszki i kolczyki. (spisane z pamiątkowej tabliczki)
* Ł. Kot - Moja mama chodziła tam kupować jakieś guziki czy agrafki. A ja z nią. Czasami wędrowałem tam także z babcią. Sklepik mieścił się w małym pomieszczeniu, takiej klitce, właściwie przybudówce. Ale była tam jakaś magia! Nie tylko ja tak to odbierałem. Kolejki do sklepu ustawiały się w czwartki. Przy wystawionej gablocie znajdował się napis Do tej gabloty włamało się trzech złodziei,do tej pory siedzą.
* Z FB - Ciotka papilotów nie zakładała, włosy zakręcona na taki specjalny drut. W tamtych latach takie były do fryzur. (J.Malinowski), Pamiętam sklepik Pani Malinowskiej. Zawsze ubranej jak cyganka, włosy spięte w kok i pełno na sobie biżuterii. (L.Wiśniewska), Tam były dopiero skarby, obok marmolady na wagę, po której chodziły muchy leżały spinki do włosów i farba do włosów. Pani Malinowska włosy miała czarne jak smoła pewnie od tej farby....albo to była peruka, zawsze o to sprzeczałyśmy się z koleżankami (M. Podolak), A maski z dziurami na oczy? Lis, Zorro, Winetou, kapiszony, korki, korkowce, wiatraki na druciku, joja na gumce. (A. Drozd), Chodzilem do sklepu pani Malinowskiej aby poogladać te skarby bo nie miałem kasiory, aby cokolwiek kupic a za każdym razem uciołem sobie pogawedkę z panią Malinowska, miałem wtedy 5-7 lat. (M. Kendra) Korkowce od Malinosi. łezka sie kreci. (M. Dobrzański)
* W dawniejszych czasach w sklepiku pilnowała towaru z patykiem w ręku Żydówka Marysia, uderzając nim po rękach klientkę...