Był to w 1940-1955 lokal Franciszka Jakubka i Aleksandra Hasiaka w podcieniu przy ul. Zamenhofa 12 (d. 3) - wejście w sieni po lewej (zach.) stronie. Zamknięty w XI 1955 (1953 - jako restauracja, 80 miejsc), później otwarty ponownie, w 1957-65 powszechnie krytykowany, popularny bar "Zacisze" Mieczysława Agneży (zlikwidowany z 1 I 1966). W 1960 nawet na krótko zamknięty. Słynął z golonki, pod koniec podawano tylko dania zimne i wódkę. Później sklep z galanterią.
* Na dole kamienicy działał restauracja pana Hasiaka. Było to miejsce, które zawsze tonęło w kłębach dymu z papierosów i oparach alkoholowych. Tam przychodzili ludzie, którzy chcieli się nachlać do upadłego. Bywali agresywni. Można było od któregoś w gębę dostać. Zostawiali czasami rowery w naszej sieni, bo tak mówiliśmy o klatce schodowej, a gdy już się dobrze napili, tymi rowerami odjeżdżali. (Marek Jawor, "Kronika Tygodnia" 2019)
* Przed wejściem do małej zadymionej knajpki stało zawsze kilkanaście rowerów, ferajna z okolicy dla sportu kradła pompki, mając uciechę jak pijany gość usiłował nadmuchać dętkę. Do toalety chodziło się w podwórze. Przed sławojką trzeba było ominąć właz do szamba, przykryty ruchomym deklem. Nie wszystkim się to udawało i pijaczków wyciągano stamtąd z wielkim trudem. (za K. Czubarą)
* Na dole kamienicy działał restauracja pana Hasiaka. Było to miejsce, które zawsze tonęło w kłębach dymu z papierosów i oparach alkoholowych. Tam przychodzili ludzie, którzy chcieli się nachlać do upadłego. Bywali agresywni. Można było od któregoś w gębę dostać. Zostawiali czasami rowery w naszej sieni, bo tak mówiliśmy o klatce schodowej, a gdy już się dobrze napili, tymi rowerami odjeżdżali. (Marek Jawor, "Kronika Tygodnia" 2019)
* Przed wejściem do małej zadymionej knajpki stało zawsze kilkanaście rowerów, ferajna z okolicy dla sportu kradła pompki, mając uciechę jak pijany gość usiłował nadmuchać dętkę. Do toalety chodziło się w podwórze. Przed sławojką trzeba było ominąć właz do szamba, przykryty ruchomym deklem. Nie wszystkim się to udawało i pijaczków wyciągano stamtąd z wielkim trudem. (za K. Czubarą)