Pochodził z Ufy (też jako U.P. Leszczow, Leszczew), został komendantem wyzwolonego Zamościa. Dobrą opinię miał o nim delegat Rządu Londyńskiego - "Sandomierski" (pracowało mi się z nim dobrze), skupiał się na sprawach wojskowych, unikając miejscowych konfliktów. Ataki na niego NKWD i PKWN za zbyt łagodną postawę wobec władzy w ratuszu, spowodowały wysłanie go na front i niespełna tydzień później, w pobliżu Zamościa śmierć od granatu w walce z niedobitkami SS (12 VIII). Pochowany na Rotundzie. Pozostawił w Ufie żonę i córkę. Grób odwiedziła w 1960 matka i w 1977 siostry z Baszkirskiej SSR Katarzyna Sawczenko i Maria Jefimielna.

 *  "Sandomierski" - załatwialiśmy sprawy ku zadowoleniu komendy wojskowej. Toteż w pewnym momencie Leszczow powiedział Dubelowi, że tylko wiecuje ale pracować nie umie, że administrowania musi się uczyć od p. Sandomierskiego. Sytuacja, jaka się wytworzyła w Zamościu irytowała "Rząd Lubelski", irytowała władze wojskowe sowieckie i NKWD. (za "Archiwariuszem Zamojskim 2002")