Ur. w Gliniskach k. Uchań, ukończył KUL (mgr teologii). Był m.in. wikarym katedralnym w Lublinie, w czasie okupacji w Niemcach, działał w konspiracji (ps. "Czarny Kruk") i RGO, w 1945-48 wydał cztery zbiorki modlitw i pieśni. Bezpodstawnie oskarżony przesiedział po wojnie rok na Zamku. W 1947 został administratorem parafii Kazimierzówka, w 1948 wikariuszem i katechetą w Zamościu, a od 1954 rektorem kościoła św. Katarzyny, w którym pracował aż do śmierci (dzięki jego staraniom kościół otrzymał dzwony, organy, centralne ogrzewanie). Od 1952 należał do ZBoWiD, od 1956 działał w "Caritas", był prezesem koła w Zamościu, następnie Oddziału Wojewódzkiego w Lublinie (1960-63) i od 1977 Oddziału Wojew. w Zamościu. Jego staraniem powstał dom pomocy społecznej przy ul. Orlicz-Dreszera. Działał również w FJN (dlatego nigdy nie został kanonikiem), od 1969 czł. WK FJN.
Należał do popularniejszych postaci powojennego Zamościa. Był powszechnie znany i lubiany w mieście, m.in. jako kaznodzieja (wielu zamościan przez długie przeciągające siękazania omijało jego kościół)i nauczyciel (prefekt w sześciu szkołach), wrażliwy na krzywdę kapłan. Niewysoki, zawsze w zamszowo-pilśniowym kapeluszu, długim rozpinanym swetrze, z charakterystyczną grzywką (używał mocnych, drogich francuskich wód kolońskich), ujmował zamościan kordialnym, pogodnym usposobieniem.
Zm. w 51 roku kapłaństwa (pochowany w rodzinnych Uchaniach). Wpisany został do Księgi Zasłużonych dla Zamościa (1981), odznaczony Krzyżem Komandorskim OOP. W 1990 w "jego kościele" odsłonięto poświęconą mu tablicę pamiątkową. W filmie Przypadek Pekosińskiego jego postać zagrał Franciszek Pieczka.


 * Bardzo gorliwy, wygłaszał płomienne kazania w kościele szkolnym. bywało tam tłoczno na niedzielnych mszach. Pamiętam jak promieniał, widząc tłum idący do komunii. Podnosił wtedy rękę na znak, że będzie jej udzielał wzdłuż kościoła.
Był to trochę dziwak, choć jeszcze młody. Pochodził ze wsi i szczycił się tym. Odznaczał się staranną wymową nosówek, pomadowaniem czupryny i używaniem dużej ilości perfum, a także codziennym goleniem, co nie było wówczas tak powszechnym. Stawiał wszystkim piątki bez egzekwowania wiadomości. Na kłopotliwe pytania o postępki księży, mówił że księża nie zstępują z nieba. Że są ludźmi i mają wady wyniesione z rodzin, środowiska, "jacy ludzie tacy księża".
Michalski był "patriotą", choć nie z przekonania (mówił mi znajomy ksiądz). Coś w UB musiano na niego  mieć, skoro go do tego "przekonano". Pokłócił się z zamojskim dziekanem Zawiszą, człowiekiem twardych zasad. Pozostawiono go w kościele św. Katarzyny
(B. Królikowski)

 * Był najbardziej idealnym duszpasterzem jakiego spotkałem, zwłaszcza do pracy z młodzieżą. Czego myśmy z nim nie wyprawiali? I wszystko było dozwolone, on się po prostu z nami bawił, uczył, uczestniczył w naszych psikusach. (ze wspomnień L. Balickiego)
 * 18 maja 1974 w Radiu Wolna Europa nadano audycję o ks. Michalskim.
 * W Zamościu głośne były imieniny ks. Michalskiego, szczególnie te, kiedy dostał bryczkę w prezencie od wiernych. Po uroczystej mszy św. składano życzenia, kwiaty, laurki, deklamowano, śpiewano pieśni specjalnie przygotowane na te uroczystość. W pieśniach specjalizował się amatorski chór kobiet nie pierwszej młodości, który zajmował stałe miejsce po prawej stronie prezbiterium. Później ksiądz wszystkich częstował cukierkami. (dr Z. Wierzchowiak).