Podcienie - przestrzeń w parterze jednej lub kilku sąsiednich kamienic, otwarta w fasadzie arkadami i łącząca się wzdłuż ulicy lub pierzei rynkowej w pieszy ciąg komunikacyjny (chronią przed słońcem i deszczem). Wywodzą się z portyku otaczającego antyczny plac. Rozpowszechniły się za pośrednictwem Włoch - arkadowania i loggie na zewnątrz budowli (kościoły i pałace, fasady kamienic) i wewnątrz (wirydarze klasztorne, pałacowe dziedzińce, podwórza domów). W Polsce pojawiły się z końcem średniowiecza w budowlach monumentalnych, jak i rynkowych kamienicach. Dawniej w ich arkadach rozkładano towary.
W 1707 były bardzo zaniedbane - bardzo złe przejście, doły z błotem na poły wydeptane i zobowiązano magistrat i właścicieli kamienic do ich zreperowania podłogą dylową (drewnianą) względnie kamieniem i rumem (rumoszem).
Zachowały się w wielu polskich miastach, lecz poza Zamościem tylko w Żółkwi (ob. Ukraina), Jaworze i Jeleniej Górze z podobną konsekwencją obejmują wszystkie pierzeje rynkowe. Zamojski Rynek Wielki należy do najpiękniejszych podcieniowych placów w Europie, obok średniowiecznego Rynku w Montauban (płd.-zach. Francja) otoczonego podwójnym (!) szeregiem podcieni, Placu Królewskiego w Paryżu z 1605, którego kwadrat (140x140 m) obejmuje 36 identycznych kamienic z 3-arkadowymi podcieniami, także we Francji renesansowego placu książęcego w Charleville, Placu Wielkiego w Salamance (Hiszpania), czy Plaza Mayor w Madrycie wysokie sięgające I piętra.
W Zamościu zachowało się najwięcej w Polsce - 55 podcieniowych kamienic (w samym Rynku Wielkim 30). Wzór takiej kamienicy, wspartej na nie tak efektownych jak podpory kolumnowe, masywnych prostokątnych filarach, stworzył Bernardo Morando. Planował, jak wynika z analizy planu miasta wystawienie 90 kamieniczek podcieniowych.
Odkryto ślady wcześniejszych 2-arkadowych podcieni (ob. 2, 3 i 4-arkadowe). Nie zrealizowano prawdopodobnie w pełni, m.in. zabudowy podcieniowej w mniejszych rynkach. Wg archeologów posiadała je cała ul. Staszica, są ich ślady przy ul. Akademickiej. Przy ul. Ormiańskiej były pierwotnie ok. pół metra wyższe (niższa powierzchnia Rynku na przełomie XVI/XVII w.), wówczas utwardzane rumoszem wapiennym i gruzem ceglanym, tj. być może podsypką pod niezachowaną nawierzchnię.
W Zamościu ponad 1 km (ob. ok. 600 m) podcieni pełniło nie tylko istotną funkcję komunikacyjną, ale również ważną rolę handlową.
Właściciele kamienic wynajmowali arkady podcieniowe kramarzom, którzy ustawiali w nich lady. W Zamościu od 1801 zajęte były przez beczki z mąką austriacką, które nie zmieściły się w magazynach. To po tym wymieniono zdewastowane podłogi w podcieniach na nowe - jak nakazano - gładkie, bez schodów. Z czasem, sporadycznie  doszło do zamurowywania arkad. Handel rozkładał się nierównomiernie. Na pocz. XIX w. dwa podcienia rynkowe były tak zatłoczone "handelkami" żydowskimi, że trudno można było tamtędy przejść. W 1812 zainstalowano w podcieniach pierwsze latarnie. Najczęściej stały jednak w ciemnościach, pełne były wybojów i dziur, gdzieniegdzie tylko wyłożone drewnianymi podłogami (ostatnia zachowała się do l. 60. XX w. przy ul. Staszica).
W 1 ćw. XX w. malowane były w większości na niebiesko, z czarnymi olejnymi lamperiami, a ich perspektywy przesłaniały poprzeczne szyldy. Zatłoczone podcienie przy ul. Ormiańskiej nazywano "śledziowym podcieniem". Do dzisiaj jeszcze o tym w ul. Staszica mówi się "długie podcienie". Dopiero przed wojną pozbyto się kramów i obskurnych budek. Wcześniej przeciw burzeniu budek występował radny Jonas Peretz - przynajmniej do wybudowania hal miejskich.
Liczne sklepy, zakłady usługowe sprawiały, iż podcienia były i - chociaż ubyło małych sklepików - są nadal najruchliwszym miejscem w Zamościu. W dzień pełne przechodniów, nocą nie cieszyły się najlepsza sławą. Wieczorem przejście  nieoświetlonymi przeważnie podcieniami łączyło się czasami z ryzykiem zaczepki. Wraz z okolicznymi bramami kojarzone były zwykle z atmosferą miejskiego marginesu. Te opinie podtrzymywały nierzadkie awantury, hałaśliwie zaznaczający swoją obecność stali bywalcy podcieni, zwanych przez nich "szufladami", w których przestawanie nie było dobrze widziane. Podcieniowego kompleksu pozbyto się po ostatniej renowacji. Po raz pierwszy podcienia uzyskały swoją, właściwą, prawie nieskazitelną formę. Ich głębokie, wyznaczane łukami sklepień perspektywy tradycyjnie należą do jednych z popularniejszych motywów ikonograficznych w Zamościu.
Niegdyś podcienia posiadał także ratusz (można je dostrzec za przeszklonymi arkadami) i nieistniejąca scholasteria. Podcieniowy charakter mają również arkadowania dziedzińców Podkarpia (istnieją) i Akademii (zamurowane i ponownie w 2024 otwarte), a także piętrowy spichlerz w folwarku janowickim.
Na Nowym Rynku do poł. XX w. stały drewniane domy z podcieniami na słupach. Do podcieniowych obiektów należą też jatki (ul. Daniłowskiego). Podcienia otrzymała wybudowana w 1996 poczta przy ul. Kościuszki i plomba przy ul. Solnej, bank PKO (ul. Partyzantów), pawilon "Uniwers" (ul. Św. Piątka).


 * Podsienia od rana do późnej nocy zalegane są przez żydów, i chłopów,  te jedyne możliwe do chodzenia miejsca w porę gdy ulice pokrywa cuchnące błoto. ("Gazeta Polska" z 1874)
 * I. l. Perec - W długich podcieniach siedzą stare gojki przy stoiskach z cienką, czarną kiełbasą i wieprzowym smalcem.
 * Z prasy zamojskiej - O zmroku w podcieniach rozgrywają się sceny z wielkomiejskich lunaparów, krzyki, sprośności, podejrzani apasze vel alfonsi z tłumem nierządnic zakłócają spokój (1922).
 * W podcieniach  ormiańskich zachowały się resztki dawnych lad-sklepów w dawnym swoim kształcie, jeszcze z wieku XVI i XVII, po których ślad zaginął w Krakowie, Poznaniu czy Warszawie. (z katalogu ZMP, 1925)
 * Na podcieniach wokół Rynku z piwnic codziennie rano były wystawiane garnki gliniane, emaliowane, aluminiowe i żeliwne baniaki, rondle i patelnie. Towar leżał na ulicy. Rynek żył handlem. Na podcieniach ulicy Ormiańskiej w upalne dni letnie, w słoty jesienne i mroźne zimy Żydówki sprzedawały ziarnka słonecznikowe i pestki dyni pakując towar do torebek z gazet skręconych w tubkę na palcu. Można było kupić dużo, mało i bardzo mało, na ile było kogo stać. A sprzedająca Żydówka zawsze była szczęśliwa, że sprzedaje. (Maria Matuszewska)
 *
We wspomnieniach zamościan z lat. 50. przetrwały ustawiane w "długim podcieniu" taborety z wyłożonymi na sprzedaż starymi książkami.