Od początku mieszkała przy nim intelektualna i materialna elita miasta. Przy Rynku swoje domy miał patrycjat - bogaci kupcy, profesorowie Akademii, urzędnicy dworscy. W 1603 aż 11 posesji zajmowali Ormianie (płn. i wsch. Pierzeja), Polacy 6, Grecy 5, Włosi 4, Niemcy i Rusini po 1. W następnych latach w Rynku mieszkało też kilku Szkotów. Od końca XVII w. w Rynku zamieszkuje coraz więcej Żydów. Przed wojną w ich posiadaniu znajdowało się 19 kamienic. Mieszkanie w Rynku nie było już tak atrakcyjne. Nastąpiło zagęszczenie mieszkańców. W 1937 mieszkało przy wsch. i zach. pierzei mieszkało 589 osób (75% ludności żyd.), tego ok. połowy związanej z handlem. Przed wybuchem wojny w Rynku mieszkało ok. 1500 osób (80% Żydów).
W poł. l. 60. przy Rynku mieszkało ponad 1100 osób (przy Rynku Wielkim 14 aż 58, ul. Ormiańskiej 22 - 56)! Przed renowacją w słoneczne dni Rynek nabierał takiego familiarnego charakteru, obsiadali go mieszkańcy przyrynkowych, zawilgoconych kamienic, ciemnawych mieszkań. Na ponad 20 ławkach spędzali czas ludzie starsi, matki z wózkami, bawiące się dzieci. Wynoszono z domów czasem nawet i krzesło.
Po renowacji znowu zaczęto zabiegać o lokale w Rynku, jednak funkcje mieszkalne w całości lub częściowo pełni dzisiaj tylko 13 kamienic. W związku z zagospodarowywaniem strychów doszło w ostatnich latach do psucia architektury Rynku bezstylowymi lukarnami. W rynkowej kamienicy mieszka Jan Zamoyski - prezydent miasta.



 * Taki był Rynek na pocz. l. 80-tych - Zamość żyje póty, póki działają urzędy i instytucje szeroko w nim rozsiane i tu skoncentrowane. Po południu zamiera Stare Miasto, zamiera przepiękny Rynek. Gdy szliśmy tędy ok. 8 wieczorem, na całym rozległym placu przed Ratuszem siedziała na ławeczce jakaś pani, a mały chłopiec meandrował na rowerku. No i my, no i martwa cisza, cisza przygnębiająca. A chciało by się aby ten Rynek żył od rana do nocy, żeby tętnił życiem, żeby był miejscem spotkań i kontaktów. Wielu dawnych mieszkańców w związku z pracami rewaloryzacyjnymi przeniosło się do nowego Zamościa. W odnowione mury wpełzają właśnie i przede wszystkim urzędy i instytucje. Zresztą wystarczy przejść się podcieniami w Rynku, by niemal przy każdym portalu znaleźć urzędowe tabliczki. Mało kto tu mieszka, mało jest sklepików, kawiarenek, na lekarstwo knajpek, dużo urzędów i dominująca martwota. (felieton "Życie Warszawy" 1983).