Utworzony po wybuchu wojny z ZSRR jako Stalag 325 na 12 tys. jeńców. Czynny był VI - XI 1941. Zaczynał się (1,2 km od ronda) za zabudowaniami i ówczesnymi łąkami w kierunku północnym, po stronie zach. ulicy Śląskiej, w miejscu wyrobiska po cegielni, na obszarze 20 ha. Otoczony był zasiekami i rowem (wg innych źródeł płotem z drutu kolczastego, pod prądem), w 3 (wg M. Bojarczuka 2) wiatach bez ścian (po cegielni polowej). Był też budynek dla warty. Komendantem był mjr Anton Flecker.
Od 22 VI do poł. VIII 1941 zgromadzono tam ok. 20 tys. jeńców (nie rejestrowani, jedynie liczeni). Koczowali na wolnym powietrzu w potwornych warunkach, ginęli z głodu, zimna i chorób (m.in. epidemia tyfusu). Wielu z nich pracowało przy budowie "Banhofu". Obóz w nocy nie spał - dookoła rozchodził się straszny, ścinający krew w żyłach szum i ryk cierpiących i konających jeńców - jak wspominali świadkowie - słyszany nawet na ul. Wiejskiej. Podobnie wspominał Sylwester Chęciński, który mieszkał 400 m od obozu - dochodziło stamtąd straszliwe, nieludzkie wycie. SS i SD utworzyło 15 X 1941 utworzył Abteilung Angehoridge Zamość (dowodził Adolf Bohlman - kier. SD Zamość), a bezpośrednio rozstrzeliwał wchodzący w skład pluton kawalerii policji kierowany przez Bruno Meiersa (kilkudziesięcioosobowe grupy spychano bagnetami do dołu i tam rozstrzeliwano).
Do końca X 1941 zmarło lub zostało rozstrzelanych 11 tys. jeńców. 12 XI 1941 wybuchł bunt, zdesperowani z gołymi rękami rzucali się na oprawców (zginać miał z-ca szefa obozu), który hitlerowcy wykorzystali do masowego mordu w dwie noce rozstrzelano ok. tysiąca jeńców i likwidacji obozu (wg niektórych danych w 48 godzin strażnicy zabili 12 tys. Rosjan). Jeńców grzebano obok obozu we wspólnej mogile dł. 400 m i szer. 5 m (miały to być  trzy rowy wzdłuż ogrodzeń obozu), trudne do zweryfikowania dane mówią  nawet o 35 tys. pogrzebanych. Wg zdjęcia lotniczego z X 1944 widocznych jest 18 masowych grobów - ściśle usytuowane obok siebie nasypów dł. 80 m
Ślady obozu zlikwidowano w 1943. Niewielkiej liczbie jeńców udało się wtedy uciec. Po wojnie zwłoki przeniesiono na cmentarz przy ul. Szwedzkiej. Pozostałych przy życiu - tylko oficerów -przeniesiono do obozu przy ul. Piłsudskiego - róg Okrzei (osobne hasło: Stalag 325 - obóz ul. Piłsudskiego). Na osiedlu Karolówka znajdowane są podczas wykopów ślady obozu (np. w XI 2021 ok. 220 szczątków ludzkich).


 * Sylwester Chęciński - pewnego dnia przyszli do nas uciekinierzy z obozu jenieckiego. Kręcili się po podwórku. Nie wiem, jak się wydostali zza drutów. To były wraki ludzkie. Ojciec dał im jedzenie i kurtkę, którą miał na sobie. Zrobił to chociaż rodzina mogła ten ludzki odruch przypłacić życiem.
 * Pamiętam masowy  mord jeńców w listopadzie 1941  spowodowanych prowokacją. Niemcy zarzucali jeńcom, że posiadają broń i kazali ją natychmiast wydać. Do protestujących przeciwko tym zarzutom i wzburzonych także niebywałym głodem panującym  w obozie tłumom jenieckim otworzyli Niemcy nagły ogień z karabinów maszynowych. Rosjanie rzucili się na drut i ginęli setkami w krzyżowym ogniu maszynowej broni.
(Henryk Jaworski, za "Tygodnikiem Zamojskim")
 * Żołnierze w obozie obok Karolówki byli tak wynędzniali, że połowa z nich nie mogła chodzić o własnych siłach. Spali na gołej ziemi, a była już jesień i noce były zimne (...). Niektórzy żołnierze  w dzień na plecach nosili małe snopeczki słomy, na które w nocy kładli się spać. Wszyscy przez całą dobę przebywali  na wolnym powietrzu, spali na gołej ziemi, a właściwie spać nie mogli  z powodu zimna. ((Michał Bojarczuk)
 * Wg publikacji GKBZH w XI 1941 liczył 8303 jeńców.
 * Tomasz Kowalczyk zaraz po wojnie oglądał pozostałości obozu na Karolówce - to był 1944, tuż po wyzwoleniu. Widziałem już wówczas tylko resztki drutów kolczastych, kilka zniszczonych słupków i jakieś dziwne, tłuste plamy, które płynęły po powierzchni wody w okolicznych rowach. Dzisiaj myślę, że był to chyba ludzki tłuszcz, efekt rozkładu. Bo ofiary masakry Niemcy zakopywali obok, gdzieś w polach.