Witanie Nowego Roku w rynkowym plenerze to tradycja zapoczątkowana w 1990. Spontaniczne, najliczniejsze spotkania o północy miały miejsce w pierwszej poł. l. 90., gdy na Rynku o północy przebywało kilka tysięcy osób, wiązało się to jednak z pewnym ryzykiem (potłuczone szkło, petardy). Sporadycznie, przy miejscowej ofercie artystycznej,  życzenia składał prezydent miasta. W 1999 wzleciało w niebo 2000 sztucznych ogni. Brak atrakcyjnej oferty dla przybywających tysięcy osób (w 2002 było m.in. nieudane łączenie się telewizyjną "dwójką" z Zamościem) sprawił, iż z czasem, jak ostatnio, o północy na Rynek wychodzili głównie balowicze z sąsiednich lokali. W ostatnich latach miasto zrezygnowało nawet z fajerwerków.

 * Takiej kanonady - wybuchów, słupów ognia, dymu, gazów łzawiących w Rynku Wielkim nie pamiętają najstarsi mieszkańcy. Z upływem czau na Rynek zaczęły ściągać coraz bardziej rozbawione i podchmielone  grupy młodzieży. Emocje nabierały temperatury ze zbliżaniem się północy. Już na dwa kwadranse prze dwunastą Stare miasto jarzyło się wybuchami petard, sztucznych ogni i kolorowych rakiet. Cały rynek zapełnił się ludźmi. Nad tłumem nikt już nie panował. Pociski coraz częściej odbijały się od ścian zabytkowych kamienic. "Rozhukane watahy "sikały" szampanem po sąsiadach, dzwoniły kielichy i szklanice, a opróżnione butelki roztrzaskiwały się na kamiennym bruku. W tę jedyną w roku noc jedni upijali się bez umiaru, drudzy ze zgorszenie patrzyli na ten popis swawoli, chuligaństwa i pijaństwa. Cała starówka drżała przez godzinę w posadach. Co w tym czasie przeżyli mieszkańcy domów - trudno opisać. Zdziczenie obyczajów osiągnęło szczyt! Na szczęście nie odnotowano przypadków szczególnie drastycznych (spalone garnitury kelnerów, uderzenie wybuchającą petardą w klatkę piersiową). (Wacław Szymański, Dziennik Wschodni" z 3 I 1993)
 * Około 23.00 zaczęły napływać pierwsi chętni do powitania Nowego Roku. Nie było problemu z zaopatrzeniem się w strzelające akcesoria na - sklep z powyższymi akcesoriami otwarty był przez całą noc O 24.00  strzeliły wszystkie korki od szampana. Zapanowało ogólne szaleństwo - ludzie gwizdali, bili brawo, składali sobie życzenia. O godz. 00.30 pojawił się teatr performer, który swym indiańskim tańcem przy wtórze bębnów porwał wszystkich do szaleńczej zabawy. (Kronika Zamojska" z 4 I 1994) 
 * Wiek XX (Sylwester 2000), żegnano przy występach Magdaleny Stopy i Mariana Hodunia, a o północy przemówił prezydent. Rok 2005 ok. tysiąca osób (grała wcześniej zamojska kapela "Morton"), witało przy dźwiękach "Ody do radości".